Artykuły prasowe

Polska misjonarka dzieli się refleksjami po upływie roku służby w Niemieckojęzycznej Alpejskiej Misji

13 grudnia 2016 r. Lucinda Call, członkini gminy wrocławskiej, wyjechała na półtoraroczną misję. Władze Kościoła powołały ją do służby w Niemieckojęzycznej Alpejskiej Misji, która obejmuje swym zasięgiem terytorialnym Austrię, niemieckojęzyczną część Szwajcarii oraz południowe Niemcy. Po dwunastu miesiącach służby siostra Call dzieli się dwoma refleksjami:

 

13 grudnia 2016 roku był niezapomnianym dniem. Opuściłam Polskę, moją rodzinę, środowisko towarzyskie i w sumie wszystko, co do tej pory znałam, żeby rozpocząć całkiem nową, 18-miesieczną przygodę. Zważywszy na to, czego doświadczyłam w ciągu minionego roku, „przygoda” wydaje mi się trafnym określeniem. Miałam okazję poznać oraz służyć z wieloma misjonarzami i misjonarkami z różnych krajów - Danii, Stanów Zjednoczonych, Anglii, Niemiec, Węgier i kilku innych. To, czego się od nich nauczyłam jako nowa misjonarka, ma dla mnie bezcenną wartość. Jak dotąd, moja służba misjonarska jest jak kanapka na której jest miejsce na różne smaki  – czasem słodkie a innym razem gorzkie. Służba nie zawsze jest łatwa, czasem ludzie nie są zbyt mili, czasem odczuwam stres związany z obowiązkami ale ostatecznie jest warto. Rozpoczęłam misję od 3-miesięcznej służby w Zurychu, potem przez 6 miesięcy służyłam na przedmieściach Wiednia, a obecnie służę ponownie w Szwajcarii, ale tym razem w Lucernie. Gdybym mogła wrócić do czasu gdy rozważałam służbę na misji, bez wahania ponownie zdecydowałabym się że chcę służyć Bogu i ludziom. Mogę szczerze powiedzieć, że jestem sobie wdzięczna za tę decyzję, jak dotąd to najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć.

Służba misyjna to ciąg mniejszych i większych doświadczeń duchowych.  Nawet samo studiowanie Pism Świętych oraz modlitwa – pojedyncze elementy tego ciągu mogą wnieść nowe i cenne doświadczenia. W ciągu tego roku pogłębiłam zrozumienie jakim błogosławieństwem jest możliwość indywidualnej, bezpośredniej komunikacji z Bogiem poprzez modlitwę. Na początku służby codziennie modliłam się mniej więcej tak samo jak to czyniłam przed wyjazdem na misję. Z czasem zrozumiałam, że Bóg prawdziwie jest naszym Ojcem Niebieskim. On jest osobą , tak jak my i On chce mieć z nami kontakt. Ten osobisty kontakt z Nim możemy nawiązać poprzez modlitwę. On żyje i słucha wszystkiego, co mamy do powiedzenia. Jeśli jesteśmy na tyle cierpliwi, żeby słuchać, On będzie się komunikował z nami.
Miałam okazje zobaczyć jaką moc ma modlitwa podczas nauczania zainteresowanego, Johanna*. Na pierwszym i na następnych spotkaniach  Johann miał wiele pytań i wiele wątpliwości na temat wszystkiego, czego  nauczałyśmy. Po pewnym czasie, moja towarzyszka siostra Petersen i ja zaproponowałyśmy, żeby tego wieczora osobiście pomodlił się do Boga i spytał  Go czy to, czego nauczamy jest prawdą. Podczas następnego spotkania Johann był jakby inną osobą. Powiedział nam, że pomodlił się i dostał od Boga odpowiedz, że nasze przeslanie jest prawdziwe. Na kolejnych spotkaniach nadal zadawał wiele pytań, jednak od tego czasu nie były już powodowane wątpliwościami, lecz szczerym pragnieniem poznania prawdy. Zawsze będę wdzięczna za to doświadczenie, którego byłam uczestnikiem bo umocniłam się w wierze, że nasz Ojciec w Niebie słyszy, rozumie i odpowiada na szczere modlitwy. Modlitwa ma moc nie do opisania. Zachęcam do spróbowania a zobaczycie sami.
* imię zainteresowanego zostało zmienione

Wskazówki dotyczące używania ogólnych określeń:W materiałach o Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich przy pierwszej wzmiance prosimy użyć pełnej nazwy Kościoła. Aby uzyskać więcej informacji na temat używania nazwy Kościoła, prosimy odwiedzić dostępny on-line Wskazówki dotyczące używania ogólnych określeń.